Wesele w Dworku na Wodoktach
Powiedzieć dzisiaj, że świat się skurczył i jest mały, to wygłosić truizm. W czasach, kiedy lot samolotem przez ocean trwa kilkanaście godzin, a jak twierdzą niektórzy, każdego z nas dzieli tylko sześć kontaktów od dowolnej osoby na świecie, nie ma co do tego wątpliwości. A jednak, kiedy dziewczyna z Polski i chłopak z Urugwaju postanawiają ogłosić, że resztę życia spędzą wspólnie, to jest w tym coś szczególnie romantycznego.
Dzień ślubu Agnieszki i Juana Manuela od samego początku kipiał wprost emocjami, i właśnie jak w kotle, na wierzch wypływała co rusz inna. I tak, radość z okazji spotkania w rodzinnym gronie ustępowała łzom wzruszenia podczas błogosławieństwa.
Ceremonia w kościele była także prawdziwą huśtawką emocjonalną. Łzy Pana Młodego, gdy ujrzał swoją przyszłą żonę w wejściu do kościoła, to jeden z najbardziej wzruszających momentów, jakie mieliśmy okazję fotografować.
Następnie czytanie Pisma Świętego przez brata Panny Młodej, a po kazaniu w języku polskim i hiszpańskim moment najważniejszy – przysięga, podczas której łzy i uśmiechy stanowiły już jedność. Wszystko to odbywało się przy entuzjastycznych i żywiołowych reakcjach licznie zgromadzonych gości.
Po ceremonii przyszedł czas na wesele w Dworku na Wodoktach, położonym w kameralnym i malowniczym zakątku pod Otwockiem, pomiędzy Wisłą a Jeziorem Rokola.
Emocje na sali balowej wcale nie ostygły, choć tu dominowała już niczym nieskrępowana radość i energia bawiących się gości. Całe wesele toczyło się niespiesznie w niezwykle rodzinnej, ciepłej i otwartej atmosferze, aż do wybuchowego finału, który stanowił taniec z maskami w stylu karnwałowych kotylionów, bardzo popularny w Urugwaju.
Wątków urugwajskich było z resztą tego dnia więcej. Agnieszka zrezygnowała z tradycyjnego bukietu Panny Młodej zastępując go bransoletką z kwiatów, aby podczas ceremonii ślubnej trzymać w ręku podarowany przez rodzinę Juana Manuela różaniec, stanowiący cenną wielopokoleniową pamiątkę.
Nieczęsto zdarza się nam fotografować śluby o tak intensywnej emocjonalnie, pełnej miłości atmosferze, która chłonęła wszystkich, którzy znaleźli się w jej otoczeniu. Także fotografów. Tym bardziej cieszymy się, że mogliśmy być drobną cząstką tego wyjątkowego dnia, który będziemy jeszcze długo wspominali.
Na koniec pozostaje nam jeszcze raz podziękować Agnieszce i Juanmie, że zgodzili się, abyśmy podzielili się ich historią także z Wami.
Jeśli spodobała się Wam historia ślubu Agnieszki i Juana Manuela tak jak my ją widzieliśmy, zapytajcie nas o wolny termin.